środa, 16 października 2013

Rano miałam zagadkę.. rebus, krzyżówkę? Jeszcze wczoraj przypominałam człowieka, a dziś w lustrze, zamiast tej piękności cud, którą widzę każdego dnia, zobaczyłam jakiś szalony mix świni z dinozaurem. Oczywiście mój wrodzony urok i ponętność na tym nie ucierpiały, ale lubię wyglądać lepiej. A dziś? Dziś, nawet 3 kilogramy gładzi napierdolonej na mój paskudny ryj nie pomogły. Przez to całe szpachlowanie spóźniłam się jeszcze na autobus… Limuzyna w trakcie tuningu………………. No i czekam dwie minuty, chuj, czekam dziesięć, kurwa, piętnaście.. Dobra, jedzie wreszcie ta dwudziestka, wsiadam, tłum jak skurwichuj, wpycham się i zajmuję wolne(!) miejsce, koło jakiegoś niegroźnego gimba, który wyglądał jakby go papuga wysrała. Nieważne. Stać nie będę. I tak siedzę. Gimbus zerka, gimbus się uśmiecha, gimbus chce rozpocząć konwersację, no nic… mój przystanek, żegnaj chłopcze, dziękuję losie. Wysiadam i idę do tej wylęgarni idiotów, analfabetów, przestępców i przyszłych pracowników McDonalda. Woźne mierzą mnie wzrokiem. Niestety nie zmieniłam obuwia miłe panie, dlatego teraz, wcale niepodejrzanym krokiem, sunę wprost na lekcję, na którą spóźniłam się jedynie 25 minut. Nie weszłam. Tym samym mam nieobecność na pierwszej lekcji wf-u. Ominęła mnie siatka i godzina kompromitowania się na boisku. Ekhm! Popisywania moimi umiejętnościami rzecz jasna. Trudno, odbiję sobie na siłowni. Nie odbiłam. Dzwonek, matma, życie, śmierć. Szybko poszło. Religia, Polski, Kino, wreszcie. Miejsca dobre, mimo tego, że weszłam ostatnia… Cycki są fajne, bo są fajne i niezwykle pomocne w dyplomatycznych stosunkach.. i tych innych. Stosunkach. Filmu komentować nie będę, wystarczy, że robiłam to podczas seansu… przynajmniej Ci, którzy siedzieli obok mnie nie zasnęli, a tylko doświadczyli dodatkowych atrakcji, i to nieodpłatnie! Po filmie zostałam wyściskana i wyprzytulana przez praktycznie obcego mi chłopca. Szczególnie dzisiaj, po ciężkim poranku i całodniowym uczuciu świniozaurowego ryja, zupełnie mi to nie przeszkadzało. Ciekawe co na to Księciunio... Swoją drogą, masz problem? Zajedz go. Przetestowane, potwierdzone i udokumentowane. Nażarłam się jak dzika, dzikie, dziki świniozaur.  Puenty brak. Amen.

niedziela, 15 września 2013

Wszystko załamuje mnie ostatnio, mój kręgosłup gnie się jak rozgotowana parówka. Nie mam czasu nawet na hejtowanie wszystkiego i wszystkich na moim blożku.  Fenk ju ;_;

Wszystkie oczy zwrócone na mnie? Kurtyna............

sobota, 7 września 2013


Zbliżmy się, poznajmy, znajdźmy w sobie nawzajem interesujących ludzi i doceńmy swoją wszechzajebistość. Dziś. Jak to zrobić? Zastanówmy się.. Co zbliża ze sobą ludzi? Co sprawia, że nie mają ochoty srać sobie nawzajem na wycieraczki? 
Kolejny poradnik od najcudowniejszego i najmądrzejszego obserwatora jakiego Matka Ziemia na świat wydała, czyt. Mnie. 

1. Nienawiść
Wspólna nienawiść do kościoła, starych zrzędliwych bab, różowego, głupiutkich rówieśniczek, cipometali, małych dzieci, polskiego rządu, to nieważne. Każda wspólna nienawiść jest dobra. Każda zbliża.

2. Wódka
Po wódce pokochasz każdego, władasz wtedy pięcioma językami, jesteś niewidzialny, niezniszczalny i otwarty na nowe doświadczenia oraz znajomości. Zaprzyjaźnisz się nawet z pigmejką, czy starą kurwą z naprzeciwka która donosi na Ciebie proboszczowi.

3. Zboczenie
Czy to oboje lubicie pieprzyć się w stroju postaci z gwiezdnych wojen, czy podniecają was ludzie z zespołem tourette'a - wspólne zboczenie zbliży was nawet bardziej niż wódka. Swoją drogą... Zboczenie fajna sprawa.

4. Nadwaga
Nie wiem jak to działa, ale tak to jest, że dwa grubasy zawsze się polubią. Jak jakieś kurwa niepisane prawo natury, ale dwa morświny zawsze się odnajdą

5. Niedowaga
Nic bardziej nie zbliży dwóch ludzi, niż wzajemne wkładanie sobie palców do gardeł, by wyrzygać to nadprogramowe jabłko, by dzienny bilans nie przekroczył 100kcal. To musi być piękne.

6. Prysznic
Wspólna kąpiel zbliży każdego, niezaprzeczalnie, bezapelacyjnie i stanowczo na amen.



czwartek, 29 sierpnia 2013

Ostatnio mam zdumiewająco dobry humor, co niestety jest przyczyną braku postów na moim hejterskim blożku. Nie chodzi tu o to, że nie mam powodów do wylania swoich żali w moim internetowym imperium, bo mogłabym napisać nawet szczegółową rozprawkę, poruszającą temat wkurwiających wieczek od słoików, ale nie odczuwam wewnętrznej potrzeby hejtowania niczegokolwiek. Dobry humor jest jak młodość. Niech trwa! Ave!

Emejzing...

piątek, 23 sierpnia 2013

10 Rzeczy które można robić, gdy jest się samemu w domu:

1. Biegać nago. Chociaż można też tylko topless, wersja dla ludzi z płaską, nieopaloną dupą. Bowiem biała dupa, szczególnie latem, bywa odstraszająca.
2. Wyjadać nago fasolkę z zupy jarzynowej. Zielona fasolka z jarzynowej jest wyjebana w kosmos.
3. Słuchać nago muzyki, napierdalając pogo na środku pokoju.
4. Posprzątać pokój. No przecież nikt nie może wiedzieć, że jesteś porządna o zgrozo! Fu.
5. Wybrać nową fryzurę łonową.
6.Obejrzeć po raz kolejny wszystkie pornole. Ewentualnie kategoriami: lesbijskie, hentai, bawarskie, te swoją drogą są takie zabawne, trójkąty, orgie, itp. itd.
7. Powycinać jakieś etniczne wzorki na plecach wszystkich bluzek, dla większego fun'u popieprzonej siostrze jeśli się takową posiada.
8. Puszczać głośno bąki i śmiać się z tego. Wersja hard- nagrać na komórkę by puszczać przyjaciołom. Bliskim. Naprawdę bliskim.
9. Wyczyścić glany. Do połysku. Każda pora i miejsce są do tego dobre.
10. O czym to ja mówiłam? A, sama w domu. Można pobiegać nago. To zawsze jest spoko.



środa, 21 sierpnia 2013

Nie powinnam narzucać sobie jakichkolwiek ograniczeń, więc dodam wpis o miłości. Zresztą jakaś chujowa ta noc, więc... Kocham, zdarza mi się, owszem. Wbrew wszelkim pozorom mam w sobie ludzkie odczucia. Może głęboko ukryte, za ścianą spojoną z sarkazmu, chamstwa i bezczelnej szczerości, ale jednak... Nie pokocham każdego. Niektórych ludzi, choćby stawali dla mnie na rzęsach, nie pokocham nigdy i już. Otaczam się tylko ludźmi wyjątkowymi, bo na co mi pałętanie się jakiegoś niewiele dla mnie wartego, prostego człowieka pod stopami? Jeśli ktoś jest zwyczajny to przechodzę obok niego obojętnie, choćby obiecywał mi codzienne śniadanie do łóżka po nieprzespanej nocy pełnej mocnych wrażeń. Nie interesuje mnie to. Potrzebuję kogoś, z kim milczenie byłoby bardziej niesamowitym przeżyciem, niż wycieczka dookoła świata autostopem z każdym innym. Dziwi mnie to że znajduje się czasem ktoś na tyle przepełniony myślami samobójczymi, autodestrukcyjnymi, sianem, koprem i pożądaniem, że zakochuje się we mnie. Pożeracz dusz to przy mnie lolita. Ja obstaję przy swoim, że czeka mnie całe życie z kotem i masturbacja aż do smutnej, samotnej śmierci. 

wtorek, 20 sierpnia 2013

Retrospekcja. Shit. Pissss. Gotowe. Zanim jeszcze poszłam do szkoły chciałam być archeologiem, specjalnie nauczyłam się czytać, żeby móc się już kształcić w tym kierunku. Byłam ambitna, chyba chciałabym wrócić do tamtych czasów. Później chciałam być architektem. No i to się jeszcze nie zmieniło. Za to doszła chęć posiadania męża i dzieci. Jednego dziecka, niech ma tak dobrze jak ja, rozpieszczony gówniarz. W późniejszym smarkolęctwie, wyobrażałam sobie siebie już dokładniej. Jako kobietę sukcesu, wiadomo. Dobra praca, ja szczupła, piękna i inteligentna z włosami za tyłek. Wracam do domu, który sama zaprojektowałam, białym garbusem. Słysząc stukanie szpilek na powitanie wyjdzie mój facet, który otworzy mi drzwi i przywita buziakiem. Zwyczajne plany, z wiekiem traciły na niesamowitości moich dokonań. Jak wyobrażam sobie siebie teraz? Będę robić to co lubię, głośno bekać, równie głośno komentować cycki i pić wino ze szklanki, a wszystko to na niebotycznie wysokich obcasach. Z pewnością.


poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Picz. Piczys. To od peach, czyli angielskiej brzoskwini? Coś różowe, lekko owłosione i mięciutkie? Nie wiem jaka jest geneza powstania tego słowa. Mogę jedynie snuć domysły. Tylko po co? Lepiej sobie zadać ważniejsze pytanie. Czemu kobiety tak zcipiały? Nie, nie są kobiece. Są zcipiałe. Niby feminizm, szowinizm, staniki z push-upem, ale jednak co druga będzie się ubiegać o uwagę jakiegoś posiadającego penisa osobnika. Dążą do schwytania co lepszego kąska, który nawet nie zwróci uwagi na ich charakter, wszak albo takowego nie posiadają, albo jest on nędzny jak lodówka studenta.  Wygląd, sprawa pierwszej wagi. Osobowość przysłonięta przez skóropodobne legginsy z pyty węża i obcisły top opinający boczki, koniecznie oczojebny. Usta w dzióbek, lub zalotnie uchylone w małą szparę, przez którą wystają pomalowane przez przypadek czerwone ząbki, no i wytrzeszczone oczy na podobieństwo nie wysrywającej się od paru dni sarny, obrysowane mocno taką ilością kredki do oczu, że wyskrobałabym z tego łopatę miału bez większego problemu. Chichoczą, piszczą i robią wszystko byle tylko zwrócić na siebie uwagę. Często spotykana jest też wersja "po alkoholu mogę robić to czego bym się wstydziła trzeźwa, no bo kurwa, przecież jestem po alkoholu". Tego nie trzeba tłumaczyć... Wydaje mi się, że może to być desperackie zachowanie, w celu zachowania ciągłości gatunku. Aczkolwiek nie rozumiem tego, nie chcę nawet zrozumieć, jest mi tylko żal. Żal kurwa, jak stąd do ostatniego księżyca Jowisza i z powrotem, cztery razy, komunikacją miejską z nawigacją na IOSie.
W hołdzie polskiej blogosferze. Ssiesz. Jak tania dziwka.



sobota, 17 sierpnia 2013

Telewizja żeruje na naszych kompleksach. Braku auta, zdrowia, hajsu, seksu analnego czy urody. Otóż to, urody. Jacyś pomyleńcy biegają po ulicy, wyłapują ludzi i wmawiają im, że wyglądają co najmniej gorzej niż gówno. No i taka jedna, daje się nabrać na to, że dwóch cudotwórców zrobi z niej drugą Brigitte Bardot. No i robią jej zęby, cycki, brzuch i dupę. Do tego nowa fryzura, profesjonalny makijaż i najmodniejsze ubrania. I wychodzi ona taka zrobiona. Kurtyna w dół. Petardy, konfetti i fajerwerki spomiędzy jędrnych jak jabłuszka pośladków. Przegląda się w końcu w lustrze i sika ze szczęścia, niczym rozrzutnik gnoju. Jaka ona teraz piękna. I cyc sterczący i dupa na swoim miejscu. Zęby wszystkie równiutkie, a nie jak w wojsku, co drugi padnij, co trzeci wystąp. Teraz na pewno szef doceni, teściowa uszanuje, pies przestanie srać do kapci, mąż porzuci kochanki na boku i piwo z kumplami i przyleci do mnie z powrotem. Na pewno, w końcu taka jestem kurwa piękna. Nie. 

Atrakcyjniejszy wygląd jest jak placebo. Daje możliwości zmiany siebie od wewnątrz osobom, które są na tyle zagubione, stłamszone lub zwyczajnie płytkie, że nie mogą się tego podjąć przez liposukcją i setną z kolei eskapadą do solarium. Wmawianie zdesperowanym kobietom po czterdziestce i nastoletnim siksom, że metamorfoza zmieni ich życie jest żenującym kłamstwem, które daje wrażenie kontroli nad swoim życiem poprzez zmiany w wyglądzie zewnętrznym. Metamorfoza może zmienić życie, metamorfoza tego co mamy w środku. Mało kto tak jeszcze potrafi.
Społeczeństwo rozmiękło jak psia kupa w upalny dzień. 


piątek, 16 sierpnia 2013

Każdy lubi tworzyć rankingi, nie? Ulubiony kolor, film, pozycja seksualna, danie, ksiądz w parafii, kiełbasa, zwierzątko, shitshitshit. Stwierdziłam, że wykorzystam ten plebsowy sposób klasyfikowania swoich wybrańców wśród stereotypów. Rodzą się one w tych zawszonych łbach katoli-patoli, kto wie dlaczego? Chyba jedynie oni. 

Stereotypowy wydziarany. Kryminalista, bądź wielki buntownik, co ma nasrane we łbie. Jedna czy druga opcja, wiąże się zapewne z niezrównoważeniem psychicznym. Unikać jak ognia, nie dawać pracy, broń boże, bo co to za wizytówka zakładu pracy. Jeszcze nas będą z takim kojarzyć, albo całą firmę okradnie.

Stereotypowa lesbijka. Cóż, po prostu lesba. Włosy myje raz na tydzień, nie goli nóg, śmierdzi jak stary tirowiec i wszystko co kobiece jest jej obce, gdyż one kobiecością gardzą. W końcu to lesby, bitch please. Nie noszą stanika, więc ich piersi oscylują w okolicach kostek, a nikt inny, poza drugą babą ich nie zechce.

Stereotypowy metal. Antychryst, egzorcysta potrzebny od zaraz. Pochłonął go mrok. Każdego poranka i wieczoru odprawia czarne msze na cmentarzu, oddając koty sąsiadów w ofierze. Nie zadzierać z takim, donieść na niego do proboszcza, niech stoi on na straży parafii, niczym Batman stał na straży Gotham City.

Uważajcie by nie wdepnąć w żaden śmierdzący gównem stereotyp, wymyślony przez ludzi wierzących w zombie i dawanie na tacę.


czwartek, 15 sierpnia 2013

Przespałam cały czwartek. Urodziny Księciunia. A i święto tam jakieś, nawet kościelne podobno. Księciunio nie uważa miłości. Ja nie uważam ciepłych kluch w dupę ruchanych. Umrzemy niezrozumiani.

 

środa, 14 sierpnia 2013

Gdyby nie moja wrodzona nienawiść do kontaktów z ludźmi z sieczką zamiast mózgu, zapytałabym osobiście, a tak, pozostaje zadać sobie to retoryczne pytanie tu. Po co na każde wyjście odpierdalać się jak szczur na otwarcie kanału? Oczywiście, mogę od czasu do czasu ubrać się tak, że wszystkie tępe muły żrące chleb z margaryną będą oglądały się za mną na ulicy. Tylko właśnie, czasami, nie dzień w dzień, wciągać różową mini opinającą dookoła spłaszczone przez nią dupsko, smarować usta szminką, dzięki której usta wyglądają jak wary sromowe słonicy. Nie mogę tak. Mini mnie wkurwia, róż mnie wkurwia, a szminka, dla odmiany - wkurwia. Tak więc jako, że śniadanie już za mną, wciągam dres na tyłek, zakładam koszulkę i wychodzę. Może odwiedzę pewną lekko spróchniałą kobietę i nasram jej na wycieraczkę w dowód wdzięczności, za przepiękne 3 lata edukacji w gimnazjum publicznym. Do tego karteczka 'Udała mi się kupa, że aż palce lizać. Proszę się częstować'.

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Świat pomimo ogólnie panującego chaosu ma pewne zasady. Tak więc, są pewne rzeczy których się nie robi, prawda? Nie chodzi w butach po domu, nie kopie się psa sąsiada. Nie budzi się też mnie rano, gdy mam wakacje. Nie każdy jednak widać to kurwa wie! Ale nie, trzeba o 12 rano(!) latać po domu z odkurzaczem jak jebany messerschmitt, później wyć suszarką z silnikiem jak od amfibii, a na koniec na twojej twarzy nie musi usiąść twój pan i władca - kot, drący pizdę wniebogłosy! Wstałam i z pianą w pysku przetoczyłam się z rykiem chmury gradowej, czyniąc takie same zniszczenia po drodze, koniec końców grzecznie witając się z mamą. Tak, to dobry dzień, by zacząć wmawiać otoczeniu, że "młodzieńczy okres buntu" mam za sobą. Ludzie, łatwowierne istoty. Bless ya.
 



niedziela, 11 sierpnia 2013

Słowo "letkie" w tytule? Jest mi bliskie od najmłodszych lat, gdy to koleżanki i koledzy z ławki, szkolnej, nie tej pod sklepem, o nie, kłócili się ze mną o kredki. Nie chodzi o to, że byłam jakimś bachorem, który zabierał innym dzieciakom kredki, chociaż bachorem byłam i jestem do tej pory, ale o to, że chciałam pożyczyć jasno niebieski, a oni do zaoferowania mieli tylko letko niebieski. Ta trauma z lat dziecięcych do dziś odbija się czkawką na mojej psychice. Stąd też właśnie nazwa tego mojego internetowego tworu, składającego się z najmojszych wypocin umysłowych.
Będę żyć. Bez pozdrowień, na pohybel skurwysynom!